piątek, 23 września 2011

... no i o co tu biega???



Tydzień minął a ja tu nic nie piszę. Jak to się powtórzy, to proszę zrypkę w komentarzach i będzie.
Trochę się mi rozlazło na co dzień i w bieganiu. Miałem jeden trening co był mi on troszkę "pod górę", ale dałem radę. Kolejne treningi już lepiej, ale do tego treningu z 21 września nie chcę wracać, a jak myślę o bieganiu to mam go przed oczami. To była mordęga! Najtrudniejsze 5 km w życiu! Zmęczyłem się trochę szybciej, ale co tam zmęczenie.

wtorek, 13 września 2011

O zarażaniu, czyli Kapitan „i pod” na pokładzie.

 


Rano...
wszedłem z psami.
Osobno, bo Bazyl ma trzaski (jeszcze) i nie robi mi się wtedy dobrze, bo jeszcze trzeba wyjść z Gregorem.
Tak mam 2 psy. Bazyla adoptowaliśmy z Wierchołem w listopadzie 2010, labrador retriever niewiele większy od… no krepel i tyle. Mówię wam, okazja! Dostaliśmy go z kaloryferem, wszystkie żebra na wierzchu, bok wygolony z powodu sierści oblepionej smołą, a to wszystko dlatego, że całe życie spędził na łańcuchu. Labrador - pies stróżujący, super pomysł co? Drugi to Gregor, też labrador, ale z hodowli. Też ma trzaski, ale pozytywne, no i ma wiele imion: Brego, Gregor, Grzesiu jak kto chce, reaguje na każde imię, no i mądry skurczybyk z niego,
... ale rejony zrobione, strucle (czyli psy) nakarmione. Kiedyś o struclach napiszę.

Bieganie na moim osiedlu można zaliczyć raczej do przyjemnych. Wiele jest tu możliwości, no bo tak: nawierzchnia to asfalt (80%), reszta to kostka brukowa, małe okrążenie wokół osiedla to  około 2 km, duże będzie miało ze 4 km, jest plac zabaw z bezpiecznym podłożem do ćwiczeń (są przyrządy pseudo-gimnastyczne), są darmowe korty tenisowe, boisko do kosza, do piłki nożnej, siaty, a wszystko to z prawdziwego zdarzenia. Czego tu więcej chcieć?! Basenu? Będzie za rok, 20 metrów od trasy biegowej.
Pobiegał by se człowiek w terenie, a tu proszę - półtora kilimetra od osiedla, no może dwa, jest lasek przy kąpielisku. Jest tu ładnych parę kilometrów trasy do biegania, a teren raczej płaski i ogólnie równo, tylko miejscami kilka dołów, ale są nieważne.

Jak myślicie mieszkam w raju?


Bieganie w raju a cemno jak w …

 Byliśmy w raju. Tak, Wierchoł też.
Wierchoł zaczyna biegać! Super co?...tzn. zaczął jakby „wczoraj”, ale że ja rozpocząłem bieganie „przedwczoraj” to jesteśmy w tej samej bandzie, i to na tym samym pokładzie.
Lubię biegać z muzyką, a móc wyłączyć się podczas biegania – bezcenne. Biegam z iPhonem, słucham, i jak pewnie zauważyliście trasy robie ze śladem GPS, i jest fajnie (za kilka dni opiszę testy „trackerów, trenerów biegowych na smartfony). Wierchoł nie słuchał, bo nie ma na czym, więc postanowiliśmy kupić jakąś „empetróje”. Szok! Wiecie jak ciężko to kupić?
Nie chcę zanudzać, więc napisze tylko, że dwa dni szukania i …o tym innym razem.

No i wybraliśmy się do raju pod wieczór, bo o 18:30. Rozgrzeweczka i potupaliśmy tempem wycieczkowym a słońce przedzierało się pomiędzy koronami drzew. Biegło się fajnie, bo w sumie pierwszy raz nie po asfalcie czy kostce. Kolejne metry mijały i z każdym kolejnym utwierdzałem się w przekonaniu, że to nie bieganie lecz „pływanie". Wilgotność była tak ogromna, że lasy Kambodży i Sajgonu to pikuś. Ucieczka na obrzeża lasu była zbawieniem, a najśmieszniejsze było to, że tuż obok budują autostradę A4 - no i jak tu nie spróbować. Paradoks co? - bieganie w lesie po asfalcie.  Oboje poczuliśmy się trochę głupo z tego powodu i po 10 minutach wróciliśmy na leśne ścieżki.Głupio nie głupio, ale uczucie niesamowite, bo tak: biegniesz po nasypie 5-8 metrów, pod tobą asfalt grubości pół metra, a to wszystko osadzone w pasie o szerokości  200 metrów wykarczowanego lasu. Czułem się trochę jak na maratonie nowojorskim lub bostońskim, bieg po czarnym pasie szerokości jak tych najszerszych ulic największych metropolii, z tą różnicą, że my sami jakbyśmy wyprzedzili wszystkich, nawet tych najlepszych, a do tego ta przestrzeń.

Trzy ostatnie kilometry znowu przez las, ale … bieganie w raju a ciemno jak w dupie.
Biegliśmy gęsiego, bo ciężko było zobaczyć własne buty i muzyka w uszach. Wierchoł też z muzyką (a muza z iPod shuffle, to właśnie jego udało nam się kupić i to za 139 PLN).
Ciemno jak w … , wyjąłem słuchawki z uszu i dopiero poczułem jak ciemno. Wierchoł biegł za mną na szczęście w słuchawkach, widząc tylko zielone światełko z mojego pulsometru migające w rytm mego tętna, co oznaczało, że ja jeszcze żyje, a owe słuchawki i muzyka z nich płynąca zagłuszały zwierzynę, którą słuchać było z każdej strony. Ciemno, ale to fajne i prawdziwe bieganie więc…

Panie i Panowie proszę oddać honory! Wierchoł - Kapitan „i pod” na pokładzie! Zarażony, dzielnie biega.


wtorek, 6 września 2011

Zaczęło się tak


Buty biegowe kupione, stały trzy tygodnie na półce.Wtedy jeszcze paliłem a zamiar rzucenia palenia wisiał nade mną już od pół roku.Nie wiem co mnie do tego skłoniło, że tu i teraz zmienię swoje życie, bo przecież 16 lat palenia, bycie jak parowóz, a ja  teraz planuje remont kapitalny... a nawet nie jestem mechanikiem.
Plan był powiązany ze sobą jak sznurowadła, bo przestanę palić ale co tu wtedy zrobić z wolnym czasem, lub chcę biegać, ale biegać i palić to żałosne.